Kiedy, dlaczego, od Kogo się dowiedziałem, nie pamiętam. W pewnym momencie zrodziła się jedna myśl, jeden cel – przejść EDK. Trasa do ostatniej chwili odwleczona decyzja, by ruszyć tą najbardziej samotną.
Dzień wyjścia – zawsze wszystko na przekór, by nie iść. Brak czasu na posiłek. Praca po godzinach. Bieg po plecak. W wielkim biegu i zmęczeniu docieram na Mszę Świętą. Padam gdzieś w kącie z milionami myśli: nie dam rady, nie dotrę do pierwszej stacji, jestem zmęczony. Jednak w trakcie Mszy zapieram się i zbieram siły by ruszyć.
Idę w ciemności, samotności. I nagle dociera do mnie, że siły odnawiają się jak w Cudownym rozmnożeniu chleba. Idę z coraz większym zapałem i pewnością. W najmniej spodziewanym momencie, na największym odludziu, nagłe porażenie i tracę totalnie siły. Chcę się poddać… Czy ja, jako wyznawca Jezusa Chrystusa, mogę się poddać?
Jestem tylko ja i Pan Jezus. Wtedy trzeba Zaufać. Wtedy człowiek docenia moc Wiary. I już nie idę ja, to Pan Jezus mnie niesie na Swoich Ramionach. Dopiero wówczas uświadamiam sobie swój ciężar dla Jego ramion.
Paweł Stężowski, uczestnik EDK
1 Comment