Biblioteka Klubu Kuźnia i Klub Kuźnia ogłosił właśnie konkurs plastyczny na ilustracje do legendy nowohuckiej. Prace można składać do 19 maja 2017 roku. Ogłoszenie wyników, rozdanie nagród i wernisaż prac odbędzie się 10 czerwca 2017 roku w Klubie Kuźnia na os. Złotego Wieku 14.
Do udziału zapraszamy uczniów klas I-III szkół podstawowych.
Celem konkursu jest zachęcenie dzieci do bliższego poznania Nowej Huty – dzielnicy, w której się urodziły i mieszkają. Nowa Huta jest najmłodszą dzielnicą Krakowa, zbudowaną w drugiej połowie XX wieku, powstała jednak na terenach dawnych podkrakowskich wsi. Miejscowości te, takie jak Mogiła, Czyżyny, Bieńczyce, Krzesławice, Mistrzejowice, Branice itp. posiadają niemal tysiącletnie dzieje, własną kulturę, folklor i obyczaje, podania i legendy. Niektóre z nich weszły do skarbnicy naszej kultury, jak np. Legenda o Wandzie i warto je poznać.
Nasza inicjatywa zyskała uznanie portalu Czasdzieci.pl i otrzymała nominację do nagrody Słoneczniki 2013.
Regulamin konkursu:
1. Format prac: A4 lub A5
2. Techniki plastyczne dowolne (malowanie, rysowanie, formy i techniki mieszane itp.)
3. Uczestnicy wykonują ilustrację do wybranej legendy nowohuckiej, zamieszczonej na naszych stronach internetowych: kuznia.edu.pl i biblioteka.kuznia.edu.pl: Gdy się podpisze cyrograf…, Zemsta świętego dębu, Tajemnica huty w Mogile opracowane przez Ryszarda Dzieszyńskiego.
4. Jury oceni: pomysł, oryginalność, wykonanie, estetykę.
5. Każda szkoła/klasa może nadesłać dowolną ilość prac, natomiast uczestnicy indywidualni maksymalnie do 2 prac.
6. Do konkursu zapraszamy dzieci z klas I-III.
7. Prace prosimy składać w Klubie „Kuźnia” na os. Złotego Wieku 14, 31-618 Kraków, tel.12 641 68 75, 12 648 08 86 do 19 maja 2017 r.
8. Ilustracje należy opatrzyć metryczką:
– imię, nazwisko uczestnika
– wiek i klasa
– numer telefonu, adres, dzielnica
– wybrana legenda
oraz dodatkowo w przypadku zgłoszeń zbiorowych:
– imię i nazwisko nauczyciela – opiekuna, telefon kontaktowy, numer i adres szkoły.
9. Prace prosimy nadsyłać/przynosić w teczkach lub kopertach z dokładnymi danymi uczestnika.
10. Dla zwycięzców przewidujemy nagrody rzeczowe oraz dyplomy, a dla nauczycieli – opiekunów podziękowania za pomoc uczniom w przygotowaniach.
11. Rozstrzygnięcie konkursu, ogłoszenie wyników i wręczenie nagród oraz otwarcie wystawy najlepszych prac odbędzie się w Klubie „Kuźnia”, os. Złotego Wieku 14 w czasie Święta Kuźni – rodzinnego festynu plenerowego (10 czerwca 2017 r. godz. 15.00 – 18.00).
Prace konkursowe będą wystawione w Klubie „Kuźnia”. Wystawa potrwa do 31 lipca 2017.
12. Lista nagrodzonych zostanie opublikowana na stronach internetowych: www.biblioteka.kuznia.edu.pl oraz www.kuznia.edu.pl
13. Organizatorzy konkursu nie zwracają nadesłanych prac.
Informacji udziela:
Małgorzata Mokrzycka
tel. 12 641 68 75
biblioteka@kuznia.edu.pl
Legendy:
Gdy się podpisze cyrograf…
Przed setkami lat żył w okolicach Wyciąga pewien kmieć, który utrzymywał się z niewielkiego kawałka niezbyt urodzajnej ziemi. (…) Pracując na swym polu, nieraz widział strojne poczty i wytworne karety uwożące wielmożów w kierunku Krakowa bądź Sandomierza.
Pewnego razu ujrzał szczególnie bogaty orszak zdążający do książęcej stolicy. Zapatrzony w oddalające się pojazdy krzyknął: „Duszę bym oddał, byle tylko być tak bogatym, jak ten oto wielmoża!”
W tym momencie wyrósł przed nim diabeł (…) i rzekł przymilnie: – „Nic trudnego. Otrzymasz wielkie bogactwa, będziesz mieszkał w pałacach, sypiał w puchowych łożach pod baldachimem, będziesz jadł w złotych talerzach najsmakowitsze potrawy (…), a dukatów dostaniesz tyle, że trakt cały z Krakowa do Sandomierza będziesz mógł nimi wymościć. Tylko przyrzeknij, że po trzech latach na tym samym miejscu oddasz mi swą duszę!”
Kmieć uznał transakcję za korzystną i na cyrografie odcisk swego palca przyłożył. W tej chwili wyrosła przed nim wspaniała kareta, a gdy spojrzał po sobie, stwierdził, że zamiast lichej kapoty nosi strój, jako sam książę by się nie powstydził. Pacholik otworzył mu drzwi do karety, kmieć wsiadł i kareta zawiozła go przed sam dom. Ale to nie była już kmieca chatka, ale wspaniały kasztel, po którym służba się uwijała…
I tak przeżył kmieć w wielkim bogactwie trzy lata. Nie brakowało mu rzeczywiście niczego.(…)
Ale cierpliwość diabła wyczerpała się. Pewnego jesiennego wieczoru wracał kmieć do swego pałacu karetą. Było ciemno choć oko wykol, konie płoszyły się na skutek potwornej wichury i kmieć nawet się nie domyślił, że kareta zboczyła z traktu i wjechała na bezdroża. W pewnym momencie konie stanęły dęba i kareta zatrzymała się gwałtownie. Zagniewany kmieć wychylił głowę przez okno karety i chciał obrugać woźnicę. Wtem ujrzał znajomego diabła, który stojąc przed karetą wymachiwał widłami.
– „Pójdziesz teraz do piekła – krzyknął do niego – Stoimy na twoim polu, a tu obiecałeś mi dać duszę!”
I kareta zaczęła zapadać się w ziemię…
Kmieć wpadł w rozpacz. (…) I gdy już w połowie znalazła się w ziemi kmieć jeszcze raz ujrzał przed sobą diabła (…). (…) – „Wyciąg-że!” – zawył kmieć. Ale było już za późno. (…). Jego własna ziemia (…) pochłonęła go. (…)
A z tego wołania narodziła się nazwa miejscowości.
Zemsta świętego dębu
Przed wieloma laty żył w Przylasku bogaty gospodarz. Dom jego stał nieco na uboczu. (…) Przypominał on raczej dworek szlachecki, niż domostwo wieśniaka. (…) Dostatek jego wywodził się z prowadzonej przez niego hodowli nierogacizny.(…) Gospodarz karmił ją żołędziami, których nazbierał zawsze nieprzebraną ilość w pobliskim gaiku dębowym, stanowiącym jego własność. Stąd tez ludzie powiadali, ze świnie i drzewa stanowią podstawę jego dobrobytu. Niektórzy zaś dodawali po cichu” „I święty dąb”…
Ów „święty dąb” rósł tuż przed jego chatą. (…) Podobno w czasach pogańskich okoliczna ludność oddawała mu hołd jako Bóstwu. (…) Nic też dziwnego, że przed wielkim dębem ludzie czuli respekt i przypisywali mu moce nadprzyrodzone.
Tak żył sobie gospodarz dostatnio w cieniu wielkiego dębu (…). I byłby żył tak dalej (…), gdyby nie obcy ludzie, którzy pewnego dnia zjawili się we wsi. Ubrani byli z pańska i po cudzoziemsku. (…) Oglądali drzewa w lesie i o czymś zawzięcie rozprawiali.
Wkrótce miejscowy karczmarz złożył wizytę kilku gospodarzom, którzy posiadali własne kawałki lasu. W imieniu przybyszów proponował kupno drzew. Niedługo potem w lesie zaczął rozlegać się stuk siekier i odgłosy pił.
Stare kilkusetletnie dęby padały pod ciosami drwali. Zrąbane drzewa wywożono ze wsi w nieznanym kierunku.
Karczmarz zawitał również do naszego gospodarza i ubił z nim transakcję, na mocy której kilka drzew z jego gaiku zostało wyciętych. Gospodarz chętnie sprzedał drzewa, albowiem z natury był człowiekiem łasym na pieniądze i dodatkowym zarobkiem nie gardził. Karczmarz jeszcze kilkakrotnie składał mu wizytę i gospodarz ani się spostrzegł, jak ostatnie drzewo z jego gaiku padło pod ciosami toporów.
Na koniec karczmarz zaproponował mu sprzedaż wielkiego dębu. Gospodarz przeląkł się. Jak to – sprzedać święte drzewo?! – Na dodatek wisiała na nim kapliczka. (…) A więc dąb świętym był podwójnie. I jak tu podnieść rękę na takie drzewo?
Ale karczmarz był biegły w sztuce argumentacji (…) i karczmarz (…) drżąca ręką podpisał umowę…
Gdy otrzeźwiał – było już za późno. (…) Kilku drwali zmagało się ze świętym dębem, który stawiał dzielny opór. Zrozpaczony chłop usiłował ich odciągnąć. Odepchnięto go. I w tym momencie wielkie drzewo runęło. (…) Tak zginął święty dąb w Przylasku.
Tajemnica huty w Mogile
Historia nasza zaczyna się w Wenecji, dokąd pewnego dnia, przed pięcioma wiekami przybył Jan Turzo węgierski mieszczanin z Lewoczy, który postanowił nauczyć się tajemnej sztuki oddzielania złota i srebra od miedzi. Ale Wenecjanom ani śniło się zdradzać tę sztukę światu. (…) Turzo udał (…) obłąkanego i pewnego razu zaplątał się niby przypadkowo do dzielnicy, gdzie znajdowała się huta. Gdy wszedł do środka, zatrzaśnięto za nim drzwi, uwięziono i (…) skazano na dożywotni pobyt w hucie. Turzo wałęsał się przeto (…) i bacznie śledził czynności mistrzów. A gdy wreszcie posiadł tajemnicę, zmyliwszy stróżów, wymknął się szczęśliwie, acz z wielkim dla życia niebezpieczeństwem.
W 1469 roku Jan Turzo założył na terenie Mogiły hutę oddzielającą srebro i złoto od miedzi. Ściągnął wybitnych fachowców, szkolił kadrę. (…) Turzo dysponował po paru latach znacznym majątkiem. Został przeto kupcem i bankierem. Rosło jego znaczenie w mieście, w którym od 1477 roku wybrano go rajcą. Ale jego ambicje sięgały dalej. Marzył o zawładnięciu kopalniami srebra na Węgrzech.
Tymczasem huta w Mogile rozwijała się. Pracowało tam sporo ludzi. Ale tylko nieliczni , zaprzysiężeni znali tajemnice oddzielenia srebra od miedzi. Jeden z pachołków, imieniem Jaśko zakradł się raz do pracowni mistrza i podpatrzył pilnie strzeżoną tajemnicę. Ale zdradził go nieopatrzny ruch. Mistrz dostrzegł pachołka i zaalarmował straże. Rozpoczął się pościg. Zawiadomiony Turzo rozciągnął na terenach przyległych do Mogiły sieć swoich pachołków, tak że mysz nawet by się nie prześlizgnęła. Wiedział o tym Jaśko, toteż przezornie przycupnął u zaprzyjaźnionego wieśniaka w chałupie. Ale pachołkowie Turzona przeszukiwali dom po domu. Jaśko nie chcąc narażać swego gospodarza, zdecydował się uciec nocą przez bagna, znajdujące się na terenie dzisiejszego osiedla Łęg. Za bagnami płynęła Wisła i jak słusznie przypuszczał Jaśko, nie było tam pachołków (…) czyhających na niego. Zauważyli jednak Jaśka, gdy przemykał nocą przez wieś. Kilku strażników ruszyło za nim w pogoń. Uciekający zaczął kluczyć po bagnach, (…) nie zachował ostrożności i (…) pochłonęła go zdradliwa topiel. (…)
Tajemnica nie wydała się.